Uciążliwa podróż The Fellowship pokazała bujną roślinność, uderzające formacje skalne i mówiące drzewa (hee hee!) że Kiwi mają szczęście cieszyć się.
Władca Pierścieni zajmuje szczególne miejsce w sercu niejednego shroom-fana. Oglądanie trylogii podczas tripu jest kultową rozrywką dla tych, którzy lubią przeżywać największe przygody... z bezpiecznej kanapy. Dodatkowo, zamiłowanie hobbitów do natura a miłość do psot jest całkiem spokrewniona z etosem społeczności psychodelicznej.
Ale, pomijając fetysz Śródziemia, jak wygląda kultura shroomów w prawdziwej Nowej Zelandii?
Magiczne grzyby w Nowej Zelandii
Otóż po pierwsze wiadomo, że w Nowej Zelandii rośnie dziko 8 gatunków grzybów psychodelicznych. I, my wysyłać nasze produkty tam. Więc wiesz, Kiwi mają dostęp. I dzięki Bogu, bo co może być lepszego niż oglądanie chmur w kraju, którego rdzenna maoryska nazwa "Aotearoa" tłumaczy się na Kraina Długiej Białej Chmury -. i jednocześnie zażywać zdrowej dawki natury?
Sytuacja legislacyjna w NZ
Ale, jak wygląda sytuacja z ustawodawstwem?
Cóż, jak w wielu miejscach, psychodeliki takie jak magiczne grzyby, LSD, DMT, itp. są narkotykiem klasy A, kacem po drakońskich prawach narkotykowych, które weszły w życie w latach 70-tych. Jednak rosnące zainteresowanie korzyściami medycznymi tych samych substancji wywołuje zmiany, a badania psychodeliczne stają się bardziej powszechne.
Na przykład, Uniwersytet w Auckland niedawno zakończył badanie kontrolowane placebo Badanie LSD. W tym badaniu naukowcy mają na celu zmierzenie potencjalnych właściwości psychodelicznych zwiększających kreatywność - co jest notorycznie trudne do zrobienia. Badanie przebiega następująco: uczestnicy otrzymują mikrodawkę LSD (lub placebo) a następnie są wolni, aby przejść przez swój dzień jak zwykle. Codziennie wypełniają kwestionariusze i regularnie wykonują testy laboratoryjne, na podstawie których badacze oceniają ich kreatywność, nastrój, koncentrację i poznanie. Kreatywność jest oceniana za pomocą zadań słownych.
Naukowiec dr Suresh Muthukumaraswamy i doktorantka Robin Murphy przewidują w swoim protokole badań, że psychodeliki mogą wywoływać "stany hiperasocjacyjne".
Polityczny bezsens
To, że te badania mają miejsce, jest pozytywnym znakiem. Jednak wspomniany dr Muthukumaraswamy, stojący na czele badań psychodelicznych w NZ, uważa, że rząd nie wykorzystuje oferowanych mu szans, jeśli chodzi o próby psychodeliczne.
"To powinien być polityczny no-brainer. Jest korzyść dla pacjentów, jest korzyść dla gospodarki. Są korzyści dla infrastruktury i rozwoju, ale nikt nie przejmuje inicjatywy w tej sprawie. Ponieważ utknęliśmy w zacofanym sposobie myślenia o narkotykach i polityce narkotykowej."
Martwi się, że firmy, które inwestują w badania nad psychodelikami, np. ATAI Life Sciences przejdzie obok nich, na przykład do ich pobliskiego kuzyna Australia.
"Będą szukać miejsc do prowadzenia prób. Spojrzą na Australię i powiedzą 'chodźmy tam'. To odważny i naprawdę mądry ruch. Za kilka lat będzie to baza podczas gdy mała stara Nowa Zelandia pozwala jej przejść obok."
Przepuszczenie tej szansy byłoby szkodą. Obecnie Nowa Zelandia ma jeden z najwyższych wskaźników samobójstw wśród młodzieży. OECD kraju. Niezbędny jest nacisk na alternatywne metody leczenia.
Rosnąca wspólnota magicznych grzybów
I nie tylko społeczność naukowa jest chętna do popychania do przodu zmian w ustawodawstwie dotyczącym psychodelików. Istnieje rozwijająca się społeczność magicznych grzybków, która zabiera głos. A jednymi z najgłośniejszych członków są duet brata i siostry z Wellington. Michaela i Zach Cotogni są kluczowymi graczami w społeczności grzybów NZ i autorami książki Blue Honey.
Książka zawiera prawdziwe relacje Nowozelandczyków, którzy używali psilocybiny jako narzędzia uzdrawiania. Jak przystało, oboje rodzeństwa odbyli własne podróże uzdrawiania za pomocą psilocybiny - choć z różnych powodów.
Zach i Michaela dzielą się swoimi historiami
Zach (32 lata) dorastał czując się jak outsider. W młodym wieku rzucił się w wir nadużywania narkotyków i alkoholu, jako sposobu na samoleczenie. Na ich stronie internetowej, stwierdza;
"Znęcanie się i uzależnienia przyniosły ciężką paranoję i psychozę lekową, która skończyła się rządzeniem moim codziennym życiem.
Alkohol stłumiłby te emocje (tak mi się wydawało), ale tak naprawdę zmieniłby mnie w nadmiernie pewnego siebie, złego i niestabilnego człowieka - gdzie skończyłoby się na tym, że moje niepewności i ból przenosiłbym na moją rodzinę, partnerów, przyjaciół, a nawet zupełnie obcych ludzi".
Dzisiaj jest 5 lat trzeźwy i przypisuje grzybom psilocybinowym to osiągnięcie. Przyznaje, że bez tej interwencji dzisiaj prawdopodobnie zostałby bez żony, syna i być może nawet życia.
Doświadczenie ludzkie jest kluczowe
Michał (26 lat) ma podobne podejrzenia. Cierpiąc na oporną na leczenie chorobę psychiczną, prawie osiągnęła '...koniec jej drogi' wiele razy. Brała koktajl leków na depresję, PTSD, myśli samobójcze i lęki. Cierpiała też na samobójcze klasterowe bóle głowy - nieznośne migreny, które jeszcze bardziej pogrążały ją w rozpaczy.
Zach, kilka kroków dalej na ścieżce uzdrawiania, przedstawił jej magiczne grzybki. (Lub Mushrooms Containing Psilocybin (MCPs) jak określają je na swojej stronie internetowej).
Natychmiast jej migreny zaczęły ustępowaći objawy jej innych schorzeń zaczęły się zmniejszać. Nawet wróciła na terapię. Michaela posunęła się nawet do udostępnienia swojej dokumentacji medycznej wraz z książką. Oznacza to, że ludzie przechodzący przez podobne doświadczenia mogą je porównać i nie czuć się tak odizolowani.
Ludzie tacy jak rodzeństwo Cotogni są kluczem do forsowania zmian legislacyjnych w Nowej Zelandii. Jak wszędzie, kluczem jest społeczność i ludzkie doświadczenie.
Grzyby w środowisku artystycznym
A shrooms zaczynają zatapiać swoje grzybicze palce w każdym zakątku kultury. Ostatnio znany artysta uliczny z Christchurch, Jacob Yikes, zaprezentował serię obrazów, które przedstawiały 'mistyczne doświadczenie poza słowami' zainspirowany niedawną podróżą po magicznych grzybach. Artysta zachwycił się;
"To było jedno z najważniejszych doświadczeń w moim życiu...Nie jestem osobą religijną, ale teraz jestem bardziej duchową osobą".
"To było mistyczne doświadczenie poza słowami. Brakuje mi słów, by to wyjaśnić, więc namalowanie tego było jedynym sposobem na wyrażenie tego, przez co przeszedłem."
Podobnie jak Zach i Michaela, Jacob początkowo zaczął brać shrooms dla zdrowia psychicznego, zanim zaczęły one inspirować jego obrazy - które zostały porównane do trippy Hieronima Boscha i Salvadora Dali.
Wspólne dążenie do zmian
Tak więc macie to - w Nowej Zelandii kwitnie ruch shroomowy. Jak widzieliśmy w Ameryce, gdzie ustawodawstwo dotyczące psychodelików ewoluuje każdego dnia, potrzeba zjednoczenia wszystkich obszarów społeczności, aby dokonać postępu. Dzięki zjednoczeniu środowisk naukowych, twórczych i biznesowych, a także oddolnym, osobistym kampaniom, takim jak ta Michaeli i Zacha, władze będą musiały usiąść i zwrócić uwagę. Podobnie jak w przypadku wesołej społeczności hobbitów, elfów, krasnoludów i ludzi, którą prawdopodobnie stanowią Kiwi. mam dość słuchania o, wspólna praca na pewno doprowadzi do pożądanych przez nich zmian.